wtorek, 18 listopada 2014

Budapest Cycle Chic

Ostatnio nawiedziliśmy z Meteorem to piękne miasto i przy okazji podglądaliśmy tamtejszych rowerzystów. Pogoda dopisała, było dość ciepło jak na połowę listopada (nawet tam), od razu zrobiło się tłoczno. Śmieszną przygodę mieliśmy na jednym ciągu rowerowym, który przebiegał wzdłuż peronu kolejki podmiejskiej dojeżdżającej w pobliże góry zamkowej (stacja mniej więcej na poziomie parlamentu, ciut na północ). Z pociągu wysiedli ichniejsi "sokiści" i poprosili nas o prowadzenie roweru. Kiedy pociąg jest na peronie, nie można jechać DDRką, jest za wąsko, poza tym piesi się tłoczą i to jest także dla ich bezpieczeństwa. Gdy pociąg odjechał, można było znów bez problemu tamtędy jechać. Warto wiedzieć, że po miejskich drogach dla rowerów w Budapeszcie (i chyba w całych Węgrzech) mogą chodzić piesi. Nie chodzili więcej niż po polskich DDRach, więc byliśmy przyzwyczajeni do "slalomu". Zresztą nie było go dużo, bo w Budapeszcie jest sporo pasów rowerowych na jezdni, a tam już pieszych nie ma.

Fotek mam sporo, więc dziś tylko kilka :)

Zaczynamy od kontrapasu na północy, przy ruinach osady rzymskiej, wokół której rozrosło się dzisiejsze miasto.

































Niedaleko od tego miejsca minął nas pan z drzewkami na bagażniku.


































Była też pani z koszyczkiem,


































byli rowerzyści "sportowi", ale na luzie,


































a to wszystko na jednym ze szlaków Euro Velo (6).

1 komentarz: